Czytam z wydawnictwem RM: Jak czytać i rozumieć etykiety

 


Czytacie etykiety? Biorąc dowolny produkt spożywczy do ręki trudno połapać się co tak naprawdę zawiera. E300, E621, E420... Czasami czytając etykietę mam wrażenie, że to zaszyfrowane informacje, dostępne tylko dla nielicznych. Chemikiem nie jestem, także tego typu skróty, albo dziwnie brzmiące nazwy naprawdę niewiele mi mówią. Często słyszy się, że powinno się zawsze czytać etykiety, aby nie kupić kota w worku. Tyle, że czytać to za mało, trzeba je jeszcze rozumieć... Kiedy zobaczyłam książkę "Jak czytać i rozumieć etykiety" wydawnictwa RM wiedziałam, że muszę mieć tę książkę w swojej biblioteczce. Jej autorkami są Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska i Ewa Sypnik-Pogorzelska- dyplomowane dietetyczki i założycielki poradni dietetycznej Dietosfera. Zajmują się one też edukacją żywieniową- prowadzą warsztaty i wykłady dla firm, szkół, przedszkoli, angażują się w kampanie edukacyjne i występują w mediach jako ekspertki. 


Książka to prawdziwe kompendium wiedzy o etykietach na opakowaniach produktów spożywczych. Dzięki niej czytelnik dowiaduje się jak rozszyfrować informacje zawarte na etykietach, jak unikać pułapek zastawianych na nas przez producentów żywności i jakie produkty wybierać, a z jakich lepiej zrezygnować. Książka rozszyfrowuje także popularne w żywności obco brzmiące skróty typu E..., a także różne stosowane na opakowaniach nazwy. Odkryć można również czym różni się sformułowanie "najlepiej spożyć przed", od "najlepiej spożyć do". Dzięki książce nauczyłam się też rozszyfrowywać znaczki certyfikatów i oznaczeń na produktach spożywczych. Miłym zaskoczeniem było dla mnie, że książka poza cennymi informacjami na temat etykiety zawiera także przepisy. Jest ich naprawdę dużo, naliczyłam ich ponad 40. Znajdziemy tu przepisy na pieczywo, smarowidła na kanapki, owsianki, nabiał, desery mleczne, wędliny, sosy pesto, makarony i kluski, słodkości i wody smakowe. Takie domowe specjały to świetna alternatywa dla przetworzonej żywności. Nie dość, że smaczniejsze, to jeszcze bez zbędnych E..., a co za tym idzie zdrowsze. 


Im mniej chemii wokół nas tym lepiej. Czytać i rozumieć etykiety powinien umieć każdy z nas. Tylko wtedy będziemy świadomie wybierać produkty i sięgać tylko po te, które nie zawierają całej tablicy Mendelejewa... 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu RM. 

Komentarze

  1. To bardzo przydatna pozycja. Muszą ją mieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oprócz składu (najlepiej jak najmniej przetworzonego), zwracam uwagę na kraj pochodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce, ale chętnie po nią sięgnę! Anula

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko zgoda, tylko jak to spamiętać, chyba z książką do sklepu iść...
    Jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, żeby pamiętać o tych składnikach, które są najbardziej szkodliwe :)

      Usuń
  5. Thanks for this post, I'm not familiar with product labels either, this book is very useful!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa książka :) gdy muszę coś na szybko sprawdzić podczas zakupów korzystam z aplikacji zdrowe zakupy w której można skanować kod i dowiedzieć się więcej o pożyteczności/szkodliwości składników :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ważny temat poruszasz... osobiście przywiązuję wielką wagę do tego co ląduje u mnie na talerzu, czytam etykiety i używam aplikacji "zdrowe zakupy" która ułatwia mi sprawunki... staram się wybierać produkty o jak najmniejszej liczbie składników, a co do daty ważności to nie dzieliłabym jej na "najlepiej spożyć przed..." i "najlepiej spożyć do..." tylko raczej na "należy spożyć do..." i "najlepiej spożyć do..." Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ciekawa książka! Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo praktyczna publikacja. Dobrze wiedzieć o istnieniu tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto po nią sięgnąć. Ta wiedza przyda się każdemu :)

      Usuń
  10. Czytam etykiety i kraj pochodzenia danego produktu. Nigdy nie słyszałam o tej książce.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytam, czytam, nie zawsze, ale jednak, i nie tylko te spożywcze, lecz również te na kosmetykach. Nie ukrywam jednak, że to dość żmudne zdanie - prawdziwa orka na ugorze. Składniki kosmetyków mają nieraz tak długie i zawiłe nazwy, że trudno je wymówić i spamiętać. I chyba o to właśnie producentom chodzi - o zniechęcenie konsumentów do analizy i rozważań. Łatwiej przecież machnąć ręką, co też zapewne wiele osób robi.

    Piękne zdjęcia - Twoje i te w książce. Jestem wzrokowcem i estetką, więc doceniam pięknie wydane książki. Dzięki nim lektura jest jeszcze przyjemniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) A co do składników to zgadzam się z Tobą. Niestety naszą niewiedzę wykorzystują producenci. Nieświadomy konsument to dobry konsument ;)

      Usuń
  12. Ciekawa i bardzo pomocna w codziennym życiu pozycja 💚

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę przydatna książka. Czytam etykiety, ale oczywiście nie ogarniam tych wszystkich E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wgryźć się w temat, żeby sięgać tylko po naprawdę zdrowe produkty.

      Usuń
  14. Nie czytam etykiet, ale chyba powinnam, więc przydałoby mi się przeczytać tę książkę 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, warto! Tyle chemii ładowane jest w żywność, że trzeba wiedzieć czego unikać.

      Usuń
  15. Ja się przyznam, jak to się mówi bez bicia, że etykiet nie czytam, bo właśnie niewiele z tego rozumiem. Chemikiem też nie jestem i nie pałam sympatią do niej, gdyż skutecznie załatwiła mi to moja nauczycielka z podstawówki. Patrzę tylko na datę ważności produktów do jedzenia.
    Pozdrawiam i życzę miłego rozpoczęcia weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim wypadku warto chociaż wybierać produkty z najkrótszym składem :)

      Usuń
  16. Thanks for this enlightening post. We all should read labels and know what we are doing with every product.

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj tak chemii w jedzeniu tyle,że ciężko to ogarnąć. Muszę kupić tę książkę. Łatwiej będzie mi ogarnąć te wszystkie E...

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo przydatna wiedza, chociaż przyznam, że o ile etykiety spożywcze nie są dla trudne, to te od kosmetyków niestety jak na razie sprawiają mi dużo problemów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Ja kieruję się tym, że im krótszy skład tym lepiej :)

      Usuń
  19. Dobra książka. 👌
    Ach te e... Jak tylko słyszę, widzę, bo nie powiem, czasem czytam etykiety to aż mnie się odechciewa... I tak człowiek stara się jak najwięcej swojego. Podejrzewam, że nawet już nasiona są faszerowane jakimiś ę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Niestety chemii naprawdę jest za dużo wokół nas. Trzeba się nauczyć jej unikać.

      Usuń
  20. Taka książka by mi się przydała. Totalnie nic nie rozpoznaję z E jakiś tam ;)
    Miłego dnia! :)
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo ciekawa i przydatna książka :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Have a great start in the new week!

    OdpowiedzUsuń
  23. Raczej nie czytam tego typu książek, ale na pewno jest to przydatna pozycja :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetna książka! Przyda się każdemu. Warto być świadomym konsumentem- dla naszego zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie spotkałam się z taką książką, ale to musi być fajna pozycja.
    A przepisy tylko wzbogacają jej zawartość :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Staram się czytać etykiety, zwłaszcza, kiedy mam do czynienia z nowym produktem 😉

    OdpowiedzUsuń
  27. każdy powinien przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
  28. Koniecznie muszę mieć tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przeczytać i nauczyć się rozumieć etykiety :)

      Usuń
  29. Ciekawy pomysł na książkę :)
    Moja siostra ma magistra z chemii i technologii żywności więc to jej działka, nie moja xD

    OdpowiedzUsuń
  30. Czytam etykiety.... a przynajmniej próbuje. Niestety obecnie jedzenie jest tak naszpikowane chemią, że ciężko zdekodować te wszystkie określenia. Ja mam też w telefonie taką aplikację, która po zeskanowaniu kodu kreskowego wyświetla ocenę danemu produktowi w skali od 1 do 100. To trochę pomaga i czasem zaskakujące np. jak bardzo inny wynik „zdrowotności” może mieć jeden produkt spożywczy w porównaniu do innego, na pozór identycznego. Chętnie poczytam, to bardzo pożyteczna lektura. Szkoda, że nie uczą nas takich praktycznych rzeczy w szkołach i człowiek dopiero z wiekiem nabiera świadomości i „życiowych” umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
  31. Na pewno warto się zapoznać, bo temat jak najbardziej w użytku codziennym. Czytam etykiety, ale nie do końca i nie na każdym produkcie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Chciałbym z Tobą podzielić się moimi spostrzeżeniami i opinią na temat takich książek z uwagi na to, że sam interesuję się zawodowo tym tematem, ale również sam jestem autorem e-booka nt. chemii żywności z punktu widzenia nauk o żywności i żywieniu człowieka, bezpieczeństwa żywności i prawa żywnościowego. Dużo jest co prawda książek poświęconych tematowi związanemu z dodatkami do żywności. Choć uważam, że takie książki są pomocne, by zrozumieć wszelkie oznaczenia na etykietach, a także zrozumieć, czym są te symbole "E", nie mniej jednak napędzanie strachu przed nimi jest zbyt przesadzony z uwagi na fakt, że wiele z nich występuje w postaci naturalnej, a wiele z produktów pochodzenia naturalnego, jak np. banany, jagody, gruszki mają masę związków chemicznych, począwszy od składników pokarmowych, aż po barwniki, aromaty, kwasy organiczne itd. Lista tego jest naprawdę duża. Po co o tym wspominam? A no dlatego, że chemia w szkole jest traktowana trochę po macoszemu, a wiele ludzi nie za bardzo zna się na dziedzinie chemii, jaką jest chemia żywności. Ludzie odczuwają lęk, strach przed chemią. Odczuwanie takich uczuć, emocji jest oczywiście zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia. Chcemy się zdrowo odżywiać. Tylko, że typowymi błędami myślowymi jest skupienie się na samej żywności i doszukiwaniu się szkodliwości, a nie na diecie. Wszystko można przedawkować, łącznie z witaminami i składnikami mineralnymi. To też chemia. Dodatki do żywności mają ważny aspekt technologiczny, szczególnie konserwanty, które zapewniają bezpieczeństwo żywności. Tyle, że usprawiedliwiamy nasze błędy żywieniowe złą żywnością. To próba wyparcia tego, że nie dbamy o to co jemy, a racjonalizujemy tym, że to żywność jest zła (typowy psychologiczny mechanizm obronny).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chemia w żywności znajduje się począwszy od istnienia ludzkości, tyle, że latami zaczęto odkrywać ją, jak chociażby odkrycie witaminy B1 m.in. w otrębach pszennych przez Kazimierza Funka, polskiego biochemika. Super to przedstawiono w grafikach znajdujących się na tej stroniehttps://joemonster.org/art/26620, gdzie przedstawiono listę związków chemicznych zawartych naturalnie w produktach żywnościowych, czyli warzywach, owocach, czy też jajkach, gdzie również zawierają związki chemiczne z listy "E". Oczywiście, wszystko jedzone w nadmiarze jest szkodliwe. Nie miej jednak to my powinniśmy skupić się na naszej diecie i wybierać produkty, które są zalecane w diecie podstawowej każdego zdrowego człowieka, ale również kontrolować ilość spożycia produktów wysokoprzetworzonych, soli, cukru etc. Jeśli w naszej całodziennej diecie zjemy jedynie na śniadanie pastę kanapkową, czy produkt, który zawiera "E" to nic się nie stanie, bo dostarczamy je w bezpiecznych ilościach, tym bardziej, że każde dodatki są najpierw przebadane pod kątem bezpieczeństwa przez EFSA, a następnie publikuje się publikacje w zakresie ich bezpieczeństwa, zgodnie z metodologią badań naukowych. Każde dodatki muszą przechodzić ponowne oceny ich bezpieczeństwa i także publikuje się publikacje z tego. Edukacja żywieniowa jest dość istotna, aby uświadomić, że to my odpowiadamy za to, co jemy i w jakich ilościach. Czy wolimy spożywać w nadmiernych ilościach alkohol i źle się odżywiać, czy odwrotnie. Wybieranie samych produktów wysoko przetworzonych oczywiście nie jest dobrym wyborem, ale jeśli w naszej diecie zbilansowanej spożywamy je w małych ilościach (jeśli w naszej diecie 20% stanowią takie produkty), to nic się nie stanie. Ważna jest też zdrowa relacja z jedzeniem. Nie ma podziału na dobrą i złą żywność. Taka w ogóle nie istnieje. Nie ma publikacji naukowych, które klasyfikują w ten sposób żywność. Jest tylko zła lub dobra dieta. Jeśli wybieramy zdrowe, wartościowe produkty, to spożycie produktów z listy E nie stanowi zagrożenia dla zdrowia lub życia.
      Pozwoliłem sobie podzielić z Tobą, jak innymi moją widzą z dziedziny towaroznawstwa żywności i żywienia człowieka, ale również moimi przemyśleniami na ten temat. W moimi mniemaniu odczuciu, takie książki mogą pomóc zrozumieć wiele aspektów związanych z etykietowanie żywności, ale nie należy demonizować dodatków do żywności.
      Pozdrawiam Cię cieplutko i od serducha 🤗🥰

      Usuń

Prześlij komentarz